Trampki, Golf i zabawa do rana!
Otwarte mistrzostwa Warszawy w breakdance, czyli Warsaw Challenge zapoczątkował pomysł Artura Leskiego z ekipy b-boyowej Breakoholix. Wszystko zaczęło się w 2005 roku. Ja dowiedziałam się, że jest taka impreza jakieś 10 lat temu. Były to czasy Harlemu, gdzie z moimi siostrami imprezowałyśmy co tydzień do samego rana w rytm czarnej muzy. Była to zupełnie inna Warszawa. Do tej pory nie znalazłam w Warszawie klubu na miarę tamtych czasów. Tam właśnie zaczynali tancerze z You Can Dance. Tam można było zobaczyć i poczuć pasję taneczną kilku warszawskich ekip. Patrzyłam na nich z podziwem, widziałam w ich ruchu miłość do tańca i taką naturalność. Do klubu wchodziło się w trampkach, bluzie, bez żadnych stylówek. Całą noc tańczyłyśmy i szalałyśmy na parkiecie z siostrami. To były czasy. Wychodziłyśmy nad ranem – 4:00 – 5:00, wsiadałyśmy do mojego golfa i wracałyśmy do domu.
Bitwa na taniec? Super pomysł!
O Warsaw Challenge dowiedziałam się od mojej siostry. Koncepcja bitwy na taniec ekip breakdance bardzo mi przypadła do gustu. Wtedy już byłam zafascynowana możliwościami ludzkiego ciała. Patrzyłam na chłopaków z nieskrywaną zazdrością. To co robili ze swoim ciałem – bajka! Wróciłam na Warsaw Challenge po krótkiej przerwie. I wiecie co? Poziom tricków, figur wzrósł dosłownie parokrotnie w tak krótkim czasie. Myślę, że to jeden z najtrudniejszych tańców na świecie. Potrzeba do niego wypracowanej siły fizycznej, idealnej koordynacji i znajomości akrobatyki. Większość ruchów wykonuje się w parterze tworząc skomplikowane figury. Nie wiem, czy w jakimkolwiek innym tańcu potrzeba naraz aż tylu elementów idealnie ze sobą zgranych. Poziom kontuzji też jest wysoki. Zawsze chciałam nauczyć się breka ale:
- Stwierdziłam, że to mało dziewczyński taniec i zawsze panowie będą w nim lepsi chociażby ze względu na większa siłę fizyczną
- Bałam się obtłuczonych kolan
- Nie ogarniałam tych kroków i ruchów w ogóle
I tyle było z mojego tańca. Jednak do tej pory uwielbiam patrzeć na te wszystkie ekipy, które dają z siebie wszystko. Dlatego Warsaw Challenge to dla mnie nie lada gratka.
Mam to szczęście, że mogę patrzeć jak Warsaw Challenge ewoluuje wraz z kolejnymi latami. Dość mały projekt urósł na miarę jednego z największych wydarzeń w Europie dla fanów tego stylu tańca i hip hopu. W trakcie tych kilkunastu lat przewinęły się przez imprezę dziesiątki gwiazd muzyki oraz ekip breakdancowych. Od 2 lat impreza przeniosła się do Fortu Bema i przyznam, że lokalizacja jest dla mnie strzałem w dziesiątkę. W fajnych okolicznościach przyrody, kameralnie i całkiem rodzinnie co może być dla niektórych niezłym zaskoczeniem.
Muzyczno – taneczna niedziela
W tym roku miałam okazję nie tylko patrzeć na najlepsze ekipy breakdance z Europy, ale także uczestniczyć w wyjątkowych koncertach. Na samej imprezie byliśmy w niedzielę. Ominął nas więc koncert Otsochodzi i Palucha. Aczkolwiek w niedzielę widzieliśmy już tylko najlepszych z najlepszych i załapaliśmy się na rundy eliminacyjne i półfinałowe. A sam finał sprawił, że nie mogłam przestać patrzeć z zachwytem. Jeśli chcecie poczuć ten klimat – cały finał możecie znaleźć na naszym insta TV – Rusz Się. Obiecuje, że się nie zawiedziecie. Ewolucje, tricki i figury – top of the top.
W niedzielę załapaliśmy się również na koncert O.S.T.R, Beatnuts no i dla mnie wisienka na torcie – projekt Albo Inaczej, w którym dobrze nam znane piosenki hip hopowe zaskakują nowym formatem, brzmieniem i interpretacją. Bardzo lubię to połączenie światów. Pokazuje nam, że każdy styl muzyczny da się przełożyć, a muzykę można czuć zawsze i wszędzie, w każdym wydaniu. Naprawdę niesamowite doświadczenie. Muzyka nas łączy i inspiruje niezależnie od gatunku. Kocham tę uniwersalność. Podobnie jak i w tańcu.
Podsumowując: jeśli jeszcze nie znacie Warsaw Challenge a ten styl i gatunek jest wam bliski – koniecznie znajdźcie czas za rok by wpaść na to wydarzenie. Nie zawiedziecie się.